Dla niektórych post zaczyna się koło marca, kwietnia. U nas zaczął się trochę wcześniej, bo w styczniu. Całe szczęście tylko, że trwał dni 4, a nie 40 :P
Dzięki bogatym zapasom z Polszy udało się przeżyć te "trudne" dni. Jedyną rzeczą zakupioną przez nas tutaj był chleb i bagiety. Z racji braku dostępu do ciepłej wody = brak herbaty pokusiłyśmy się o kupienie herbaty mrożonej (lepszy rydz niż nic hyhy :) )
Nasze wspólne śniadanka, obiady i kolacje były mało zróżnicowane, bo co można skomponować z pasztetu, kabanosów, podsuszonej krakowskiej i ketchupu???
Tak, tak. To jest nasze śniadanie, obiad i kolacja x4 dni... i ból Anny |
A tutaj wersja "chodźmy i popatrzmy jak ludzie jedzą" - czyli nasza reakcja na spotkane menu dnia w stołówce. Przypominamy to była reakcja w dniu 2. naszej "diety kanapkowej".
zaciesz musi byc :) |
W końcu doczekałyśmy tej wielkopomnej chwili - pierwszy obiad w studenckiej stołówce. Na menu za 4,20 euro składały się:
- I danie: surówka/sałatka lub zupa z kalmarów lub makaron z sosem pomidorowym
- II danie: wołowina w pomidorach z warzywami i frytasami
- chleb
- woda lub małe piwo lub cola, fanta za dopłatą
- deser
Obiad Any |
Dziękujemy za uwagę. Następny post w bliżej nieokreślonej przyszłości (zależnej od starszej pani, która nam założy internet).
:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz