Etykiety

wtorek, 21 lutego 2012

4 tygodnie w Hiszpanii


Od naszego przyjazdu upłynął już prawie miesiąc. Zdążyłyśmy się już co nieco oswoić z hiszpańskojęzyczną rzeczywistością, kolorowymi ubrankami piesków, bezinteresowną uprzejmością ludzi tutaj mieszkających oraz jedzeniem sałatek owocowych na bazie świeżych truskawek w trakcie srogich mrozów w Polsce ;)

Świeży ananas, truskawki i kiwi, ktoś chętny :) ?

Oldze i Marcie udało się również popraktykować umiejętności stolarskie, których jeszcze wcześniej żadna z nich nie miała...
A wszystko rozpoczęło się od niemiłej pobudki Olgi w ostatnią, niedzielę, boguwinne dziewcze, przemieściło się szybko i boleśnie wraz z kawałkiem łóżka na podłogę - nasza kuchenna kanapa ot bez żadnych uprzedzeń, zawaliła się z Olgą na pokładzie w środku nocy... Tak więc, od południa zaczęło się naprawienie... Dziewczyny pracowały w pocie czoła, by kanapie przywrócić dawną świetność, a Anna (jak na dobrego fotografa przystało), nie poddała się tragizmowi sytuacji przechodzącemu w morderczy śmiech i dzielnie dokumentowała postępy dziewczyn :)

Godzina 14:coś...
Olga jeszcze w pieleszach,
dopiero co wyrwana z objęć Morfeusza,
Marta dzielnie walczy z rozwaloną kanapą.

Mina Marty mówi sama za siebie
- nie ma nic bardziej dodającego energii w niedzielny poranek
niż ułożenie deseczek od kanapy w takiej sekwencji
by przy zakładaniu ramy od łóżka nie wypadły wszystkie równocześnie.

A jednak!
Nie tylko układanie deseczek, również przybijanie gwoździ
tłuczkiem do mięsa będzie niezapomnianym wspomnieniem tamtego poranka.
Po paru wywinięciach "młotkiem" (którego funkcję spełniał wyżej wymieniony tłuczek do mięsa), który przy wbijaniu gwoździa ruszał się niczym Chuck Norris, dziewczęta ogarnęły sytuację i wszystko wróciło do normy.... No prawie wszystko... od "tej" niedzieli Olga nie sypia już w kuchni na kanapie no i nikt nie odważył się na niej siąść...

Poza pełną niespodzianek niedzielą, miałyśmy też ciekawą sobotę.
Wszyscy Erasmusi z Alcoy wybrali się na wycieczkę, w okoliczne góry. Pogoda dopisała, było 16 stopni :)
Obyło się bez niemiłych niespodzianek ;)
Widoczki były bardzo ładne, a góry a raczej "górki" nad wymiar łagodne :)
Po drodze ciekawe kaktusiki i palemki.

Skupisko opuncji.

Kaktusiki w sąsiedztwie palm.






Po drodze minęliśmy "górski, studencki punkt grillowy" do którego obiecaliśmy kiedyś wrócić :)

Widok na Alcoy

Uczestnicy wycieczki :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz